Zaczęliśmy uskuteczniać spacery z kotem. To znaczy wyprowadzamy kota do ogrodu, coby się wybiegał. Zapinamy mu szeleczki, żeby łatwiej go było capnąć, ale chodzi sam, bez smyczy (zbadaliśmy płot - dziur brak). Prześmieszny jest - boi się póki co otwartej przestrzeni i albo biega po krawężniku pod ścianą budynku, albo leci wzdłuż płotu, gdzie kryją go tuje ;) Ale czasami sunie środkiem - najczęściej wtedy, gdy mu uciekamy. Generalnie kot cały czas nas śledzi, ale wtedy może poruszać się dość wolno, natomiast, gdy my biegniemy, jego łapy też muszą zwiększyć prędkość tuptania. I zwiększają - kocisko LECI wtedy w podskokach do nas i to tak, że tylne łapy go wyprzedzają i futro w zasadzie idzie bokiem ;) Postaram się to nagrać, bo wygląda to kapitalnie - kino bez wychodzenia z domu (noo, z wyjściem do ogródka, więc kino pod chmurką ;)
Wygląda pięknie, tylko, czy to nie jest dla niego zbyt stresujące?...
OdpowiedzUsuńPiękny kot - nauczy się :))
OdpowiedzUsuńStresujące? Skąd, ma nas cały czas na oku, a przynajmniej futro dobrze się wietrzy ;) Kocur przyzwyczaja się do nowych sytuacji i miejsc bardzo szybko :)
OdpowiedzUsuńTo fajnie :) To zazdroszczę :D.
UsuńJa bym się bała, że czegoś się przestraszy i zwieje, ale ja tchórz jestem! Czekam na film;-)
OdpowiedzUsuń